Kochać, to nie zawsze znaczy, to samo


Biegałem dzisiaj. Zauważyłem, że ma to ożywczy wpływ na mnie. Tak po kilometrze przyszła refleksja. Jak kochałem? Nie, czy kochałem, ale jak kochałem. Jak przejawiała się moja miłość. Jak ją czułem? Może to tutaj jest moja toksyczność? Może moja technika przeżywania miłości jest nie halo. 

Żyjemy w kulcie romantycznej miłości. Zakochać się niby można raz i na całe życie. Miłość musi być silna. Ma zniewalać, odbierać mowę. Kierować nas ku wyższym wartościom i oczywiście musi boleć. Jak nie boli, to nie jest prawdziwa. Oczywiście ma zapierać dech w piersiach i odbierać mowę. 

Powiem wam, co myślę. Do dupy z taką miłością. Mi się przytrafiła, ale panna uciekła. Może właśnie dlatego. Może takie rozumienie miłości jest chore. Może to jest właśnie toksyczne i nie dojrzałe? Teraz tak myślę. Nie widziałem jej i byłem zakochany. To nic złego. Sęk w tym, jak niedojrzale to manifestowałem, jak to się przejawiało. Miałem miłość romantyczną. Była bliskość, była intymność, ale nie było zaangażowania. 

Tak miłość jest piękna. Spala nas czasem, czasem rani, czasem ocala nas przed nami samymi. Starożytni neoplatonicy pisali, że człowiek ma trzy sfery. Soma to ciało. Psychika to emocje. Pneuma to dusza, najgłębsza jaźń. Może w jednym z tych elementów zawiódł. Nie było komunikacji. 

Może ukryty sens tej historii z Gretą, to nauka miłości. Zrozumienie jej sensu. Praktyczna lekcja, jak kochać i być kochanym. Czas ma związek współzależny, rozwijający, pełny. Taki w którym nie będę się spalał, ale realizował. Z kim będę miał wspólne pasje. Może tak być.


Komentarze

Popularne posty