Wiersz zamiast prologu
Czerwony kapelusz
Teraz: leży w kącie, jak znak kapitulacji
Ani tobie, ani mnie, nie będzie dane podjąć wyzwania
Tacy bliscy a tacy dalecy
Podzieleni przez 1000 słów i przypadki
Pochyleni szukamy metafor, żeby się nimi obrzucić
Jak te sprzedajne mendy: politycy
Jeszcze wczoraj wtulałem się w Ciebie
Żeby usłyszeć przyspieszone bicie Twojego serca
Dzisiaj: trzymasz wysoko uniesioną gardę
Bo miłość może zabić na śmierć
Dzisiaj: zamknąłem drzwi swojego serca
Bo nie chcę się zranić, bo musiałbym wyjść
Z czerwonego kokonu
Teraz: rzuciłem go na tylnie siedzenie samochodu
Pewnie ci go przywiozę, jak symbol tęsknoty
Będę go niósł wysoko, jak sztandar
Potem: jak tchórze uciekniemy w swoje imaginacje
Bo to przecież potrafimy najlepiej,
Schowani za wysoką gardą metafor,
Któregoś dnia zobaczę cię w nim na ulicy
I moje serce wzniesie się gdzieś wysoko
Pewnie któregoś dnia, gdy spojrzysz w górę
Zobaczysz mnie na nieboskłonie
Teraz: trzymam go w dłoniach, czuję Twój zapach
I cały pachnę ta chwilą, gdy dawałaś mi siebie po kawałku
A ja zaskoczony rzucałem się łapczywie na każdy kęs
I przełykałem go, nie chcąc utracić ani cząstki Ciebie
Teraz: znalazłem w nim Twój włos, nabożnie trzymam Go
W swoich dłoniach, jest biały, zabójczo delikatny
Jak Twoje dłonie, alabaster Twojej skóry
Boję się, że Go utracę, wieszam Go nabożnie
Na ścianie w ozdobnej ramce
Gdy Ciebie nie będzie, będę się do niego modlił
Jak do świętego obrazka
Teraz: odłożyłem Go na półkę, leży skąpany w słońcu
Między albumem Modiglianiego a Tybetańską Księgą Umarłych
Chciałbym, żebyś tu była, chciałbym widzieć błękit Twoich
oczu
Codziennie aż do śmierci, chciałbym naszkicować pejzaż
Jaki tam zobaczyłem, byłabyś tam niczym modelka Amadeo
Zupełnie naga na białym tle z dorysowaną zbroją
Która chroni cię przede mną, zupełnie nagim i bezbronnym
Teraz: widzę Go i głaszczę jego skórę i czuję zapowiedź
podróży
Przez daleki zaśnieżony ląd do wnętrza białej gwiazdy
Jest piękny, chciałbym żebyś wiedziała, że z żalem Ci oddam
Niech kiedy będziesz daleko przypominał ci chwile
Gdy razem przechodziliśmy na drugą stronę tęczy.
Komentarze
Prześlij komentarz